piątek, 1 czerwca 2012

Czekoladowo-pomarańczowa fantazja (jeszcze nie) zwieńczona czerwienią truskawek

Postanowiłam dziś, że pozbędę się resztek. Lubię gotować z resztek - to wymaga kreatywności :) Oto co znalazłam w domu:

Od razu uprzedzę krytykę : kto normalny ma taką ogromną resztę pomarańczy i ciastek: wczoraj miałam nieodpartą ochotę zjeść sobie cytrusa, a w sklepie były tylko pakowane w kilogramowe opakowania, więc zjadłam 3 owoce i tyle mi zostało, a te herbatniki to resztka po tym jak robiłam sernika z malinami, na którego przepis też się tu pewnie znajdzie...

Pomyślałam, podrapałam się po głowie i... i wymyśliłam sobie, że zrobię coś na kształt tarty.

Na spód użyłam:

250 gr herbatników (mogą być z czekoladą)
75 gr masła
1 łyżkę skórki otartej z pomarańczy
1 łyżeczkę wiórków czekoladowych

Herbatniki wrzuciłam do blendera... I w taki sposób otrzymałam proszek ciasteczkowy. Dodałam masło i rodzynki, bo lubię, ale nie są konieczne.

Znowu włączyłam blender i uzyskałam prawie tak wilgotną masę jak chciałam, więc dodałam skórkę z pomarańczy, czekoladę wymieszałam i stwierdziłam, że jest jednak trochę za suche, więc dolałam może łyżeczkę passoa'y (może być cointreau albo inny owocowy likier, albo masło oczywiście :) ) Dla ułatwienia: powinno wyglądać jak mokry piasek.

Zaczęłam szukać naczynia do tarty... nie znalazłam, więc wybrałam kokilki. Wrzuciłam na dno, pouciskałam palcami i wstawiłam do lodówki żeby stwardniało.


Czas na galaretkę na wierzch:

250 ml soku z pomarańczy
250 ml wody
1 galaretka (najlepiej żółta albo pomarańczowa... ja użyłam czerwonej bo tylko taką miałam, a jestem leniem no i miało być z resztek)
1 łyżeczka żelatyny (namoczona w wodzie i rozpuszczona w odrobinie wrzątku)

A! Uwaga, bo potrzebne są filety z pomarańczy - połowę użyłam na sok, a drugą część na filety, ale o nich później.

Sok z pomarańczy (razem z ewentualnym miąższem) i wodę zagotowałam i rozpuściłam w tym galaretkę, stwierdziłam, że będzie słabo tężeć więc dodałam jeszcze żelatynę (dlatego od razu o niej wspominam) - wlałam po prostu miksturę, która powstała po jej rozpuszczeniu). Chciałam to wstawić do zlewu z zimną wodą, ale...


Zmyłam to ręcznie (tak, tak - wiem - doba zmywarek i ekologii itd, ale moja zmywarka właśnie była w trakcie "prania") i wstawiłam w końcu garnek z galaretką-to-be do zlewu żeby się ostudziła.
Pozostało przygotować filety z pomarańczy, dziecinnie proste. Odcięłam skórkę z pomarańczy, ale tak żeby pozbyć się również tej białej warstwy - jak to zrobić? Położyć pomarańczę na desce i ścinać skórkę z góry do dołu. Wycięłam fileciki - należy nacinać pomarańczę tuż przy tych takich twardych błonkach i tak otrzymuje się filet :)


Poukładałam na spodach herbatnikowych w kokilkach i jak galaretka zaczęła tężeć to zalałam kokilki do połowy.




Jutro kupię truskawki, pokroję je w ćwiartki, wrzucę na galaretkę i przyozdobię listkiem mięty - jutro efekt końcowy.

Smacznego!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz