niedziela, 16 grudnia 2012

Pijane ciasteczka

Nie będę się rozpisywać nad tym jakie są smaczne, po prostu sami spróbujcie :)


Potrzebne będzie:

500g mąki
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
250g cukru
1 jajo
2 łyżki kakao
2 łyżeczki cynamonu
280g masła
6 łyżek czerwonego alkoholu (ja użyłam domowej nalewki wiśniowej)

Wyrobiłam ciasto z w/w składników na gładką masę. Odłożyłam owinięte w folię na godzinę do lodówki, następnie rozwałkowałam cienko i powycinałam serduszka. Piekłam 10 minut w temperaturze 180*C.


Ciasteczka cytrynowe z wanilią

To lekko zmodyfikowany zeszłoroczny przepis. To ciastka, które dziwnym trafem znikały ze świątecznych paczek dla moich znajomych... ;)

Na 30 sztuk:

120g masła
120g cukru
2 żółtka
skórka otarta z 2 cytryn
nasionka z jednej laski wanilii
150g mąki pszennej
110g mąki ziemniaczanej
cukier puder do posypania

Masło utarłam z cukrem, skórką cytrynową i nasionkami wanilii na puszystą masę. Następnie dodałam żółtka i oba rodzaje mąki. Zagniotłam ciasto, rozwałkowałam do grubości około 0,5cm, wycięłam ulubiony kształt i piekłam w temperaturze 160*C przez 20 minut.

Zdjęcia dodam jutro

Cookies z gorzką czekoladą

Uwaga! Te ciasteczka są nieprzyzwoicie smaczne, to mój nowy faworyt! Są F E N O M E N A L N E !!!


Na 30 sztuk potrzeba:

370g gorzkiej czekolady + 50g do dekoracji
60g masła
2 jaja
160g cukru trzcinowego
110g mąki pszennej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki soli

220g czekolady rozpuściłam w kąpieli wodnej z masłem. W czasie gdy czekolada się rozpuszczała jaja utarłam z cukrem na puszystą masę. Następnie dodałam do niej przestudzoną czekoladę, mąkę, sól i proszek do pieczenia. Delikatnie połączyłam ze 150g drobno posiekanej czekolady. Nakładałam na blachę łyżką i nadziewałam dodatkowo kilkoma większymi kawałkami czekolady. Piekłam 20 minut w temperaturze 160*C.

Herbatniki cytrynowe

Są ciekawe w smaku, idealne do herbatki świątecznej :)


Na 50 sztuk:

200g masła
150g cukru
skórka otarta z dwóch cytryn
4 żółtka
300g mąki pszennej
150g mąki kukurydzianej
szczypta soli

Masło utarłam z cukrem i skórką cytrynową na puszysty krem. Następnie dodawałam po jednym żółtku, wsypałam oba rodzaje mąki i sól. Wyrobiłam ciasto i odłożyłam owinięte w folię do lodówki na 30 minut. Cienko rozwałkowałam (co nie jest łatwe), wykroiłam herbatniki i piekłam przez 10 minut w temperaturze 200*C.

Herbatniki z gryką

Pomyślałam sobie - "hmm... zdrowe ciastka? Super!", ale wiecie co? Chyba "zdrowe ciastko" to po prostu oksymoron - tak by to określiła moja pani od wstępu do literaturoznawstwa :P

Przepis trafia tu tak czy siak, bo to, że mi nie smakują nie znaczy, że innym nie będą smakowały :)


Na 30 sztuk:

125g masła
65g cukru
60g cukru trzcinowego
1 jajo
180g mąki gryczanej
100g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Niewiele jest tu do opisywania: ciasto szybko zagniotłam, a następnie odłożyłam owinięte w folię na godzinę do lodówki. Następnie rozwałkowałam, wykroiłam herbatniki i piekłam około 20 minut w temperaturze 180*C.

Zdjęcia zamieszczę jak tylko będą ozdobione.

piątek, 7 grudnia 2012

Pierniczki!

Czas najwyższy! W tym roku robię pierniczki z nowego przepisu, ale podam wam też mój poprzedni przepis. Różnią się one przede wszystkim tym, że te z nowego przepisu dużo szybciej miękną i wydaje mi się, że robi się je łatwiej.

Oto składniki na pierniczki wg. nowego przepisu:

1 jajo
2 szklanki mąki
2 łyżki miodu
3/4 szklanki cukru
1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 torebki przyprawy do piernika
1 łyżka masła
ewentualnie odrobina ciepłego mleka

Miód rozpuściłam w garnuszku. Mąkę połączyłam z cukrem, sodą i przyprawą do piernika i dodałam do tego ciepły miód. Wymieszałam łyżką, następnie dodałam pozostałe składniki i zagniotłam na jednolitą masę. Jeśli ciasto jest zbyt suche wtedy można dodać odrobinę ciepłego mleka. Ciasto rozwałkowałam i przekłam do uzyskania złotego koloru w temperaturze 180*.
Ozdabianie polecam pozostawić do momentu, gdy pierniczki będą miękkie.


Im grubsze zrobicie pierniczki tym szybciej będą one miękły (nie polecam rozwałkowywać ciasta na więcej niż 1cm). Pierniczków nie należy również za mocno przypiekać (zwłaszcza jeżeli robisz cienkie), bo wtedy mogą pozostać twarde. Na to by zmiękły są dwa sposoby: włożyć je do pojemnika z kawałkiem obranego jabłka lub pozostawić na zewnątrz, by absorbowały wilgoć z otoczenia.




Mój poprzedni przepis na pierniczki (pycha!!!):

1kg mąki
250g miodu
1/2 kostki palmy
2 jaja
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 paczki przyprawy do piernika
1 łyżka kakao
250g cukru
1/4 szklanki wody 

Cukier należy rozpuścić z wodą na patelni - tak by powstał karmel. Należy go połączyć z mąką nożem, dodać resztę składników i zagnieść na jednolitą masę. Dalej postępować jak wyżej.

Pierniczki miodowe:

500g miodu
150g cukru
1 kg mąki
4 jaja
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 przyprawy do piernika
1 kostka margaryny

Miód, margarynę, przyprawy i 100g cukru zagotować z 5 łyżkami wody. Resztę cukru utrzeć z żółtkami, dodawać mąkę, proszek i miksturę z garnka. Białka ubić na sztywno i dodać do masy. Czekać aż zgęstnieje. Rozwałkować na grubość ok 0,5 cm i piec 25' w temp. 180*.

Risotto z grzybami

Risotto. Kolejne włoskie danie, które nie dość, że jest przepyszne to jest naprawdę łatwe w przygotowaniu, co więcej daje milion możliwości na modyfikowanie składników. Moje pierwsze risotto zrobiłam razem z Tatą. To musi być zabawne kiedy jesteśmy razem w kuchni, bo oboje całkiem nieźle się w niej odnajdujemy,  zazwyczaj chcemy robić danie tak samo i mamy bardzo podobne podniebienia, a jednak potrafimy się spiąć nie wiadomo o co. Bawi mnie to, bo On dobrze wie, że ja nienawidzę jak mi ktoś w garnkach miesza, a zawsze robi mi na złość w wakacje w pracy i musi podejść do mojej patelni i pomachać tam szpatułką [a ja dostaję spazmów ;)].

Na 6 porcji przygotuj:

400g ryżu do risotto
cebula
ząbek czosnku
1/4 kostki masła
2 lampki białego półwytrawnego wina
120g tartego Parmigiano-Reggiano lub Grana Padano
1l bulionu
oliwa z oliwek
sól
świeżo mielony pieprz
natka pietruszki
200g grzybów (tych, które lubisz najbardziej)

Bulion podgrzałam. Na patelni rozpuściłam połowę masła z odrobiną oliwy z oliwek. Zeszkliłam drobno posiekaną cebulkę, następnie dodałam czosnek w plasterkach i grzyby. Chwilkę podsmażyłam - tak by zmiękły i nabrały lekkich rumieńców ;). Przyszedł czas na ryż. Wrzuciłam go na patelnię podlewając od razu winem. Tu potrzebna jest odrobina uwagi by nie przypalić dania. Tak więc mieszałam (a właściwie mieszaliśmy) aż ryż wchłonął wino, następnie dodawałam (dodawaliśmy) po chochelce bulionu, po kolei, kiedy ryż wchłonął jedną porcję, na patelni lądowała następna. Trwa to około 15 minut, na koniec dodaliśmy resztę masła, parmezan, sól i pieprz do smaku. Przed samym podaniem dodałam posiekaną pietruszkę, a na talerzu posypałam jeszcze odrobiną parmezanu.




Ciasto cytrusowe

Jedno z tych dziwniejszych ciast, które robiłam. Przepis pochodzi z książki mojej ukochanej Nigelli. Autorka twierdzi, że można użyć każdego rodzaju cytrusów - ja użyłam limonek. Nie polecam, dużo lepiej sprawdzają się klementynki.

Oto lista składników:

375g klementynek
6 jaj
225g cukru
250g mielonych migdałów
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Klementynki wyszorowałam, włożyłam do garnka z wodą, doprowadziłam do wrzenia i gotowałam przez dwie godziny. Następnie odcedziłam je i kiedy ostygły przekroiłam na pół i pozbyłam się pestek. Zmiksowałam w blenderze na mus. Dodałam resztę składników, wymieszałam do uzyskania jednolitej masy. Piekłam w tortownicy (21cm) przez godzinę w temperaturze 190* (po 40 minutach przykryłam ciasto folią aluminiową, aby nie przypiekło się za mocno z góry).


PS. Chwilowo muszę ograniczyć liczbę dodawanych zdjęć :(

środa, 21 listopada 2012

Tort z wiśniami

Pierwszy mój w życiu tort z prawdziwego zdarzenia - zadanie wydaje się być trudne, choć w istocie takie nie jest, jednak mimo wszystko ciasto nie do końca chciało ze mną współpracować. Otóż chciałam wygładzić brzegi ciasta bitą śmietaną - i to był błąd, bo ona wolała ozdabiać półki w mojej lodówce - cóż - bywa :)


Na biszkopt:

7 jaj
1,5 szklanki cukru
1,5 szklanki mąki
4 łyżki kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
nalewka wiśniowa do nasączenia


Na krem:

0,5 litra śmietany kremówki
0,5 szklanki cukru

wiśnie z kompotu/konfitury/nalewki

Ciasto przygotowałam jak zwykłego biszkopta. Najpierw ubiłam białka na sztywno, dodałam cukier i ubijałam aż masa była jednolita i nie było słychać "skrzypienia" cukru. Następnie dodawałam po jednym żółtku. Zmniejszyłam obroty robota kuchennego i powoli dodałam przesianą mąkę, proszek do pieczenia i kakao. Tak przygotowaną masę piekłam w tortownicy o średnicy 23cm w temperaturze 200*C przez około 40 minut (zróbcie test suchego patyczka - różnie bywa).

Kiedy biszkopt wystygł podzieliłam go na 3 części. Każdą warstwę nasączyłam nalewką wiśniową. Przełożyłam bitą śmietaną i owocami, a następnie udekorowałam.



niedziela, 11 listopada 2012

Ciasteczka czekoladowe

Wczoraj obiecałam Tacie, że upiekę ciasteczka i jakoś się nie mogłam do tego zebrać. Dziś nauczył mnie zmieniać koła w samochodzie, więc upiekłam je w ramach podziękowania za lekcję. Muszę przyznać, że zmiana kół okazała się być bardziej czasochłonna niż się spodziewałam, ale jest w tym coś hmm... ciekawego. Nie obyło się bez skakania po kluczu żeby poluzować śruby - całkiem zabawne ;) Nie ukrywam, że przy pompowaniu pojawił się w mojej głowie scenariusz: pęka opona, niszczy mi twarz i taki e tam (wiem, że to przesada, ale jakoś tak samo przyszło mi do głowy). Lubię takie niekobiece zadania, po ich wykonaniu czuję się jakaś taka lepsza, bardziej zaradna i wiem, że "nie zginę". Kiedyś jadąc na korepetycje z chemii (ach! szkoła średnia) zaświeciła mi się kontrolka płynu do chłodnicy. Uwierzcie mi, mina panów taksówkarzy na stacji benzynowej gdy zobaczyli, że kupiłam wodę demineralizowaną, otworzyłam maskę i wlałam w odpowiednie miejsce była po prostu bezcenna! Okazało się, że w jakimś wężyku w samochodzie była dziurka taka jaką robi igiełka, ale nieistotne. Przypomniało mi się jeszcze - a propos głupich myśli jakie czasem miewam - jak pojechałam zatankować samochód rodziców, u nich mieści się 70l paliwa, u mnie 35, przy 300zł na liczydle zaczęłam się zastanawiać czy to paliwo nie wylatuje gdzieś dołem ;) Wróćmy do ciasteczek. Już kiedyś je robiłam, zdaje się, że na powrót rodziców z jakiejś wycieczki. Są smaczne, bardzo słodkie i sycące. Jedno wystarczy w zupełności by zaspokoić potrzebę zjedzenia czegoś słodkiego w ciągu dnia.


Na 30 ciasteczek potrzeba:

250g miękkiego masła
150g cukru
300g mąki
40g kakao
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Polewa:

2 łyżki kakao
175g cukru pudru
60ml wrzątku
jakaś posypka

Ciasto można przygotować na dwa sposoby - ja preferuję szybszy (dla leniwych; ostatnio mój wykładowca z angielskiego zapytał mnie jak robiłam zdjęcie poprawnych odpowiedzi zamiast je przepisać czy istnieje porównanie "as lazy as Patkowska" hehehe), a mianowicie wszystkie składniki wrzucam do malaksera, bzyk bzyk i ciasto gotowe. Drugi sposób: masło należy utrzeć z cukrem na białą, puszystą masę, dodać kakao a potem mąkę z proszkiem i sodą. Z ciasta uformowałam kuleczki wielkości mniej więcej dużego winogrona/orzecha włoskiego i rozkładałam po 12 sztuk na blasze. Piekłam 15 minut w temperaturze 170*. Po wyjęciu z piekarnika ciasta wyglądają na częściowo surowe, ale "dojdą" stygnąc.

W czasie gdy ciasteczka się pieką przygotowuję polewę: kakao, cukier i wrzątek mieszam trzepaczką na ogniu aż się zagotuje i odstawiam na 10 minut do przestygnięcia. Każde wystudzone ciastko polewam byle jak i przyklejam posypkę (najfajniejsza jest biało-zielono-czerwona - taka świąteczna). I gotowe!

sobota, 3 listopada 2012

Lekkie ciasto czekoladowe

Nie wiem jak Wam, ale mi zostało bardzo dużo sosu po cieście daktylowym. Czas więc na lekkie, gorzkie ciasto czekoladowe, które zwieńczone wspomnianym sosem będzie obłędnie smakowało.

Składniki:
250g czekolady deserowej
175g masła
5 jaj
25g cukru
15g mąki

Czekoladę i masło rozpuściłam w kąpieli wodnej. Oddzieliłam żółtka od białek. Żółtka wmieszałam do rozpuszczonej czekolady, później dodałam mąkę i również dokładnie wymieszałam. Białka ubiłam na sztywno ze szczyptą soli, następnie dodałam cukier i ubijałam do uzyskania błyszczącej masy. Delikatnie połączyłam łyżką białko z masą czekoladową. Przełożyłam do wysmarowanej masłem i obsypanej mąką tortownicy o średnicy 18cm i piekłam 45 minut w temperaturze 170*.












Pizza

Uwierzcie lub nie, przepis na pizzę prosto z kartki od mojej Pani Dietetyk. Domowa zawsze kojarzy mi się nie wiem dlaczego, ale źle. Ta mnie zdziwiła, była naprawdę dobra. Na pewno zrobię ją jeszcze wiele razy.


Na 4 małe pizze potrzeba:

320g mąki pszennej
12g drożdzy prasowanych
200ml wody
puszka pomidorów (400g)
140g mozzarelli tartej
oliwa z oliwek
szczypta soli

Do miski przesiałam mąkę, wymieszałam z drożdżami i solą. Później dodałam wodę i zagniotłam ciasto. Odstawiłam do wyrośnięcia na mniej więcej 30 minut. Podzieliłam ciasto na 4 części i formowałam placki (to wcale nie jest łatwe).

Pomidory z puszki doprawiłam do smaku, rozprowadziłam na cieście. Tu czas na waszą inwencję twórczą - dodajcie to, co lubicie. Ja tak zrobiłam, przykryłam serem i piekłam w temp. 175* przez około 15 minut.






piątek, 2 listopada 2012

Makaron pomarańczowy z pikantnym sosem pomidorowym

Mój dzisiejszy obiad: pomarańczowy makaron z pikantnym sosem pomidorowym - czas 15 minut!!!
Całe danie przygotowałam ze składników, które zawsze są u mnie w domu, dodałam jakieś resztki po innych daniach i powstało coś nowego, pysznego :)


Oto lista (dla 2 głodnych osób, lub 3 osobowej rodziny jak moja):

puszka pomidorów (250g)
kilka suszonych pomidorów w oliwie (jeśli są z kaparami to można je również dodać)
garść świeżej bazylii
1 cebula
1/2 papryczki chilli
2 ząbki czosnku
1 lyżeczka salsy balsamicznej aromatyzowanej pomarańczą (ewentualnie)
1 łyżka oliwy z oliwek
250g makaronu (ja użyłam pomarańczowego, ale równie dobrze można do gotowania dodać skórkę pomarańczową i na pewno przejdzie do niego trochę aromatu pomarańczy)

Nastawiłam wodę na makaron, pokroiłam w drobną kostkę cebulę, czosnek i papryczkę. Na patelni rozgrzałam łyżkę oliwy (tej ze słoiczka z suszonymi pomidorami) i zeszkliłam na niej cebulę, dodałam czosnek i paprykę. Woda już się zagotowała więc włożyłam makaron i nastawiłam czas tak by po ugotowaniu był al dente. Pokroiłam suszone pomidory w cienkie paski i dołożyłam na patelnię. Po chwili dodałam pomidory z puszki i zaczęłam redukować sos. Na koniec doprawiłam solą, pieprzem, cukrem i salsą balsamiczną. Makaron zlałam, przełożyłam na patelnię, dodałam porwaną bazylię, wymieszałam i wyłożyłam na talerze. By podkreślić pomarańczowy aromat i upiększyć danie dodałam odrobinę świeżej skórki pomarańczowej na wierch.

Pycha!





czwartek, 1 listopada 2012

Ciasto daktylowe z gruszkami

Mały eksperyment, kilka przepisów w jednym - sukces! Myślę, że to aromatyczne, miękkie i wilgotne ciasto może spokojnie zastąpić tradycyjnego piernika w najbliższe Święta.

Oto składniki:

250g daktyli suszonych, pokrojonych w kostkę
garść rodzynek
300ml mleka
100gr masła
140gr konfitury różanej
140gr cukru brązowego
175gr mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
60g orzechów posiekanych (ja nie miałam akurat w domu tyle, więc użyłam migdałów i wiórków kokosowych)
2 jaja
2 gruszki
cynamon, goździki, imbir - to, co dajecie do piernika, lub po prostu przyprawa do piernika albo grzańca

Sos:

na wyczucie: cukier trzcinowy, brandy, mleko skondensowane słodzone

W rondelku zagotowałam mleko, daktyle, rodzynki, konfiturę, masło i cukier. Odstawiłam do ostygnięcia.

W drugiej misce połączyłam ze sobą wszystkie suche składniki, przygotowałam małą tortownicę: dno wyłożyłam pergaminem, a boki wysmarowałam masłem.

Do suchych składników dodałam masę daktylową i szybko wymieszałam. Następnie wbiłam jaja i ponownie zamieszałam. Gruszki obrałam, pozbawiłam gniazd nasiennych, pokroiłam w plastry i rozłożyłam na dnie tortownicy. Całość zalałam ciastem i wstawiłam do piekarnika rozgrzanego do temp 180* na 40 minut, następnie piekłam jeszcze 10 przykryte folią aluminiową.

W międzyczasie przygotowałam sos: w rondelku zagotowałam brandy z cukrem (powiedzmy, na 100gr cukru, 120ml alkoholu) następnie dodałam taką ilość mleka skondensowanego aby płyn przyjął barwę toffi. Gotowałam aż do uzyskania pożądanej konsystencji (uwaga! po ostygnięciu gęstnieje!).

Upieczone ciasto nie pozostawia na patyczku żadnych farfocli. Trzeba jeszcze chwilę wytrzymać - musi ostygnąć. proponuję podawać polane sosem, choć nie jest to konieczne. Smacznego!






Angielski likier cytrusowy ciąg dalszy

Nadszedł czas na dalsze prace przy likierze.


Potrzebny będzie syrop: 2kg cukru rozpuszczamy w garnuszku z 1l wody. Z syropu zebrać szumowiny, wystudzić go. Nalew zlać (pomarańcze odcisnąć, cytryny i limonki wyrzucić, wanilię i cynamon zostawić), połączyć z syropem i pozostawić do Świąt Bożego Narodzenia - wtedy będzie już gotowy do degustacji. :) Ach! Nie mogę się doczekać!!!




sobota, 20 października 2012

Carpaccio z polędwicy wołowej

To chyba moja ulubiona przystawka... Nie ma w jej przygotowaniu żadnej większej filozofii, a jednak zdarzają się takie, których po prostu nie da się jeść.

Potrzebne składniki:

polędwica wołowa
marynowane cebulki
marynowane kapary
oliwki
sól
pieprz
suszona bazylia
świeża bazylia
sok z cytryny
oliwa z oliwek
grana padano lub parmezan

Żeby uzyskać cienkie plasterki należy kawałek polędwicy zamrozić i naostrzyć nóż. Na pół godziny przed krojeniem wyjąć z zamrażarki. Kroić w cienkie plasterki.



Następnie: skropić cytryną, doprawić solą, pieprzem, suszoną bazylią. Dodać kilka kaparów, oliwek, marynowanych cebulek i oprószyć tartym parmezanem lub grana padano. Na koniec odrobina oliwy i listek bazylii do ozdoby.




Smacznego!

Lasagne ze szpinakiem

Tym razem przepis na makaron zapiekany ze specjalną dedykacją dla Krupy - gotuj dla nas więcej!!! Opowiem niewtajemniczonym o co chodzi - Krupa (kto to jest?) wraz ze swoją przeuroczą małżonką Magdą oraz synem Fifim są już bardzo długo częścią naszego życia. Poznaliśmy się kilkanaście lat temu, jeśli dobrze pamiętam przed moim pierwszym wyjazdem za granicę - sylwester na Cyprze. Pamiętam jak dziś jak ogromne wrażenie wywarło na mnie to, że jedziemy z rodzicami świętować nadejście nowego roku w towarzystwie TAKIEJ GWIAZDY!!! Szybko z resztą okazało się, że Jarek jest zupełnie normalnym człowiekiem: skromnym, sympatycznym, z  fantastycznym poczuciem humoru no i przeklinającym w tak zabawny sposób, że nie mogło się to skończyć inaczej niż długoletnią przyjaźnią. Wczoraj poczęstował moich rodziców oraz kolejną parę, bez której również nie wyobrażam sobie naszego codziennego życia - Hildów (na pewno i o nich dowiecie się niedługo więcej) zapiekanką z przepisu, który można znaleźć na moim blogu. Tak więc wracając do lasagne - ten przepis jest dla Ciebie Jarku :)

Na 6-8 porcji potrzeba:

2kg świeżego szpinaku lub 900gr mrożonych liści
200g cebuli (2 średniej wielkości)
600g pomidorów (2 duże)
2 ząbki czosnku
50g masła
40g mąki
ok. 300ml mleka
250ml słodkiej śmietany
1 łyżka ziół prowansalskich (suszonych)
5 jajek
12-15 płatów lasagne (niegotowanych)
300g startego sera fontina

i na dodatkowy beszamel:

2 łyżki masła
2 łyżki mąki
mleko na oko... 150-200ml
gałka muszkatołowa

Jeśli używacie świeżego szpinaku to należy go blanszować 5 minut w osolonej wodzie, później zahartować zimną wodą i dobrze odcisnąć.

Cebulę obrałam i pokroiłam w drobną kostkę. Oto jak zrobić to najłatwiej: cebulę obieram, ale nie odcinam końcówki, na której są... "włoski". Kroję na pół, później w cienkie paseczki, ale nie docinam do końca - tak aby się nie rozpadało przy krojeniu w poprzek:




Kroję w poprzek i mam już gotową drobniusieńką kosteczkę (i łzy cieknące jak przy scenie pocałunku Rose i  Jack'a Dawson'a w Titanic'u).

Na patelnię wrzuciłam masło i cebulkę, poczekałam, aż się zeszkli i dodałam szpinak.
Kiedy szpinak się rozpuścił, lekko odparował, dodałam czosnek, zioła, mąkę i śmietanę. Mieszałam dokładnie cały czas podlewając mlekiem do uzyskania odpowiedniej konsystencji (na oko, nie może być za rzadkie). Następnie doprawiłam solą, pieprzem i odrobiną sosu sojowego (niekoniecznie, ale ja lubię jego lekki posmak, niektórzy dodają np.: warzywko, vegetę). Odstawiłam, by lekko przestygło i dodałam rozmącone jaja i szybko wymieszałam. Miałam pewne obawy co do tego, czy makaron nie będzie twardy, więc przygotowałam dodatkowo beszamel: na patelni rozpuściłam masło, dodałam mąkę i dokładnie wymieszałam. Następnie powoli dolewałam mleko, tak by nie powstały grudki (można mleko wcześniej podgrzać, to ponoć ułatwia sprawę). Uzyskałam gęsty sos, który doprawiłam solą, pieprzem i gałką muszkatołową do smaku.

Na dno żaroodpornego naczynia wyłożyłam połowę beszamelu, płaty makaronu, szpinak i pomidory pokrojone w plastry (wcześniej je obrałam - nacięłam lekko skórkę, włożyłam na chwilę do wrzątku i bez problemu ją ściągnęłam) i 1/3 ilości sera. Kolejna warstwa była dokładnie taka sama. Na koniec nałożyłam szpinak już bez pomidorów, ale za to z drugą częścią beszamelu i posypałam pozostałym serem.




Powinno być gotowe po 50 minutach pieczenia w temp. 180*. 




Twaróg

Wcale nie żartuję! Dziś przepis na domowy twaróg. Sądzę, że najtrudniejszym zadaniem jest zdobyć mleko prosto od krowy.

Ja miałam do wykorzystania ok. 3l i odstawiłam je na dwa dni, aby się zsiadło (temp. pokojowa). Tak przygotowane mleko należy wlać do garnka i podgrzewać na wolnym ogniu aż do temperatury 50* bardzo często mieszając, tak by nie przywierało. Następnie wylać na sitko i odczekać, aż nadmiar płyny odsączy się. I koniec. Tak przygotowany twaróg polecam kroić w plastry i podawać na świeżym ciemnym pieczywie z łyżeczką miodu kasztanowego na wierzchu, pychotka!









poniedziałek, 15 października 2012

Muffiny z kremem pomarańczowym

To pierwsze muffinki z przepisu z nowej książki kucharskiej. Jeśli wszystko będzie z niej smakować jak te muffiny to był to bardzo dobry zakup. Książka jest z Lidl'a i kosztowała 12,50, przyjemna cena.

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać są lekkie i orzeźwiające (naprawdę nie są słodkie ani ciężkie!).

Oto składniki na 12 sztuk:

275g mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
3 łyżki kakao
1 jajko
130g cukru
80ml oleju
300ml maślanki

Krem:

3 łyżki soku pomarańczowego
200ml śmietany kremówki
cukier waniliowy do smaku
1 op. śmietan-fix'u
łyżeczka drobno posiekanej kandyzowanej skórki z pomarańczy
skórka otarta ze świeżej pomarańczy

Standardowo: rozgrzałam piekarnik do temperatury 180*. Wymieszałam ze sobą suche składniki w jednej misce, a w drugiej mokre. Następnie zmieszałam razem bardzo niestarannie widelcem i szybko porozkładałam do papilotek. Piekłam 30 minut.




Śmietanę wstępnie ubiłam, później dodałam śmietan-fix, cukier, sok i skórki (część świeżej zostawiłam do ozdoby). Odcięłam górę z każdej muffinki, nałożyłam odrobinę śmietany, przykryłam i - jak widać na zdjęciach - zrobiłam jeszcze jednego małego kelksika śmietanowego na wierzchu przyozdabiając skórką z pomarańczy i posypując cukrem pudrem.




Smacznego!

niedziela, 14 października 2012

Wino śliwkowe

Likiery są domeną Mamy, wina - Taty. Oto przepis na wino śliwkowe, który oczywiście polecam, ale uważajcie - to wciąga ;)

Mama strasznie nie lubi, gdy w kuchni stoi pełno różnych butli, wg niej wygląda to nieładnie i powoduje wrażenie bałaganu. Tata jako wzorowy, kochający ponad wszystko swoją Beatkę mąż wyniósł "buteleczki" do piwnicy. Przez pierwszych kilka tygodni, gdy wracał z piwnicy mówił wymownie "tam jest za zimno, one nie będą pracować", ale Mama pozostała nieugięta i dlatego na wejściu do naszej małej winiarni stoją dwie butle... owinięte starannie starymi poszwami.


Wracając do wina śliwkowego na 35 litrów potrzebne będzie:

32kg śliwek (od wujka Kazika ;P)
11l wody przegotowanej
7,5kg cukru
pożywka do drożdży, wg przepisu na opakowaniu
drożdże w płynie, np.: burgund, madera, tokay
9ml pektopolu

Na 24 godziny przed planowanym zbiorem owoców Tata przygotował matkę drożdżową. Do litrowej butelki wrzucił:
200g rozdrobnionych winogron (mogą być z pestkami)
150ml przegotowanej wody
2 łyżeczki cukru
i zatkał korkiem z waty. Pasteryzował przez 30-40 minut. Po ostudzeniu dodał odrobinę pożywki i opakowanie drożdży w płynie. Zatkane korkiem odstawił w ciepłe miejsce na dwa dni (w temp. 24-25*C).




Pozbawił śliwki pestek i rozdrobnił (angażując w to całą rodzinę- Mamę, jej kuzyna Dawida i jego żonę), zasypał je połową ilości cukru (3,75kg). Wymieszał porządnie i pozostawił na noc (12 godzin). Za każdym razem, gdy butla jest odstawiana Tata zatyka ją watą lub gazą tak, by nie dostały się do środka żadne niechciane składniki ;) - muszki.





Rano zalał 5,5l gorącej wody, dodał 9ml pektopolu, całość mocno wymieszał. Pozostawił do wystygnięcia od czasu do czasu mieszając.

Przyszedł czas na dodanie matki drożdżowej i pożywki (ilość wg przepisu na opakowaniu) dla rozwoju drożdży. Wszystko wymieszał.
Sprawdził poziom stężenia cukru. Początkowe stężenie w nastawie nie powinno przekraczać 22*Blg.



Zatkał rurką z wodą i odstawił na tydzień. W tym czasie zachodzi tzw. fermentacja w miazdze. Tata ponownie ściągnął do domu chętnych pomocników i odcedzili razem płyn przez gazę od owoców.


Sprawdził stężenie cukru. Wyniosło 7*Blg.




Pozostałą część cukru (3,75kg) rozpuścił w gorącej wodzie (5,5l) i po ostudzeniu wlał do gąsiora. I na koniec ponownie zmierzył stężenie cukru (wniosło 14Blg). Z Taty wyliczeń wynika, że wino na koniec fermentacji będzie miało około 14-15% zawartości alkoholu.



Wino powinno pozostać w ciepłym miejscu aż skończy się fermentacja, wytrąci się osad i zrobi się klarowne. Wino ze śliwek klaruje się ciężko, więc będzie gotowe do picia za około 10 miesięcy. W międzyczasie będziemy je zlewać znad osadu - w związku z tym na pewno pojawi się tutaj kolejna fotka.