piątek, 29 czerwca 2012

Homarowanie

Dziś w końcu skończyłam sesję, więc na stałe wyjeżdżam gotować w Jastarni. Jeśli któreś z Was będzie w pobliżu to zapraszam serdecznie na pyszną rybkę do mojego drugiego domu. Wpisy na pewno będą choć nie wiem jak często i jakie będę podejmować tematy w kuchni, ale na pewno będzie pysznie i mam nadzieję, że niebanalnie. Do zobaczenia w Jastarni! 

czwartek, 28 czerwca 2012

Panna cotta con salsa de fresas

Na życzenie Wojtka - panna cotta.

Potrzebne będą (5 porcji):

500 ml śmietany 18% (najlepsza jest Kuchmistrza, można też użyć kremówki, ale wtedy deser jest "cięższy", ja po raz pierwszy użyłam śmietany do zup 18% łaciata (na opakowaniu było napisane, że nie ma w niej zagęstników))
40 g cukru
1 laska wanilii lub 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (ale można też zrobić panna cottę naturalną)
8 g żelatyny

Do przybrania:

200 g truskawek
cukier do smaku
listki mięty

Pierwsze, co robię to namaczam żelatynę w wodzie (nalewam tyle wody by przykryła żelatynę). Jeśli nie masz wagi kuchennej to 8 g to około dwóch płaskich łyżeczek (lepiej dać za mało niż za dużo żelatyny, bo przesadzenie z jej ilością sprawi, że stworzysz piłeczki do squash'a a nie deser ;) ).

Da rondelka wlewam śmietanę, dodaję cukier, rozkrojoną na pół wanilię i doprowadzam do wrzenia. Przy kremówce raczej ją zagrzewam niż zagotowuję, bo zdarzyło mi się, że na deserze powstała warstwa czegoś na kształt masła po zbyt długim gotowaniu.

Po zagotowaniu śmietanki wyciągam wanilię i wyskrobuję z niej ziarenka. Do żelatyny wlewam trochę śmietany, by ją w niej rozpuścić, później tę miksturę dolewam do reszty śmietany. Rozlewam do salaterek wcześniej przepłukanych zimną wodą (ponoć dzięki temu łatwiej wydobyć deser z naczynia).







Przykrywam folią spożywczą i odstawiam do lodówki do zastygnięcia (myślę, że ok 4 godzin).

Jeśli chodzi o salsę truskawkową to po prostu wrzucam truskawki do blendera, dosładzam do smaku i gotowe :)

Najłatwiej wyjąć deser z naczynka wkładając je na chwilkę do wrzątku lub wsuwając nóż i okręcając w ręce naczynko podważyć deser przy ściankach :)





PS. Śmietana łaciata nadaje się - jest smaczne :)

czwartek, 21 czerwca 2012

Czekolada pomarańczowa z przyprawami

Żeby Tacie nie było smutno, że tylko mięchem będziemy świętować jego dzień przygotowałam również mus czekoladowy.

Na mus:

1 czekolada 90% kakao
1 czekolada 75% kakao z kawałkami pomarańczy (najlepiej Lindt)
1 mleczna czekolada
pół szklanki wody pomarańczowej (pewnie powinna być taka super ekstra w szklanej butelce, ale nie było w sklepie, więc kupiłam zwykłą pomarańczową Żywca)

Do podania:

filety z pomarańczy
bazylia świeża
kardamon
anyż gwiazdkowy
pieprz ziarnisty
sól morska
cukier
kolendra suszona
cynamon

Czekoladę rozpuściłam w kąpieli wodnej z wodą i odstawiłam do lodówki żeby ostygła i zgęstniała.




Jutro Wam powiem co dalej :)

Dalej: przygotowałam łyżkę do nakładania lodów (włożyłam do wrzątku) i na talerzu ułożyłam po gałce czekolady, filety z pomarańczy i porwane liście bazylii. Następnie do magicznego ;) młynka włożyłam przyprawy i zmieliłam je wprost na czekoladę.



Czekoladowy mus z bliska:





Pieczeń na dzień Ojca

U mnie w domu dzień Ojca będzie trochę szybciej. Postanowiłam przygotować dla Taty pieczeń.

Składniki:

800 g mięsa mielonego
kilka plastrów proscciutto crudo
kilka plastrów chorizo
2 jaja
2 cebule
1 ząbek czosnku
1 pęczek pietruszki
200 g sera cheddar
50 g sera parmezan
garść bułki tartej
łyżeczka musztardy
tymianek
mięta suszona
chilli
1 łyżka sosu Worcestershire
sól, pieprz

pomidory z puszki
oliwa extra virgin

W jednym naczyniu połączyłam ze sobą jaja, tymianek, miętę, sól, pieprz, musztardę i sos Worcerstershire. Do drugiego włożyłam mięso mielone, starte sery, posiekaną pietruszkę, 1 pokrojoną w drobną kostkę cebulę, wyciśnięty ząbek czosnku i bułkę tartą. Dokładnie wymieszałam zawartość obu naczyń zanim połączyłam je ze sobą.


Połączone ze sobą składniki uformowałam w walec.
Na pergaminie rozłożyłam plastry prosciutto i chorizo tak aby lekko na siebie nachodziły. Następnie wyłożyłam na nie mięso i zawinęłam. Miejsca, których prosciutto i chorizo nie pokryły obłożyłam dodatkowymi plastrami.



Tak przygotowanego "cukierka" należy owinąć 4 warstwami folii spożywczej (tak, mnie też to przeraziło). Włożyć do keksówki i piec w kąpieli wodnej przez 2h w temperaturze 180*. Ja 10 minut przed końcem pieczenia zdjęłam z pieczeni folię, zlałam to co z niej wyciekło i włożyłam pod samą grzałkę w piekarniku żeby się przypiekła z wierzchu.





Pieczeń musi dobrze ostygnąć zanim ją pokroję, więc nie wiem czy będę ją jadła już dziś na kolację zanim poczęstuję nią mojego kochanego Tatę, ale możecie spodziewać się zdjęć końcowego efektu najpóźniej w sobotę rano. 

Pieczeń tę podaje się na zimno na pomidorowym nazwijmy to musie. Cebulkę należy pokroić w kostkę zeszklić na oliwie, dodać pomidory z puszki, odparować i doprawić do smaku. Mus wyłożę na talerz, na niego plaster pieczeni, skropię oliwą z oliwek i bon appetit!





środa, 20 czerwca 2012

Zupa pomidorowa Babci Pauli

Pewnie myślicie sobie: zupa pomidorowa - co w tym specjalnego? Otóż ta zupa pomidorowa to wspomnienie każdych wakacji czy ferii na Helu, to zupa, której smaku nie spotkałam jeszcze nigdzie poza kuchnią mojej Prababci Pauli, a właściwie Pauliny. Ta wyjątkowa zupa pomidorowa jest aksamitna, wyrazista i specyficzna w smaku. Moja Prababcia miała stałe zestawy to znaczy: kiedy gotowała zupę ogórkową to były nieodłącznie placki ziemniaczane; u mnie w domu jada się naleśniki po pomidorowej i nie wiem czy to nie moja wyobraźnia, ale wydaje mi się, że u Babci Pauli też tak było. Pamiętam też picie kawy Inki, kisiel z kleksem śmietany czy budyń z odrobiną soku owocowego albo pysznego dżemu borówkowego (którego z resztą też nikt nie potrafi zrobić tak jak moja Prababcia). Moja Mama opowiadała mi, że jak była mała to razem jadały bułki maślane i popijały je kawą. Te bułeczki kupowała w kawiarni "Maleńka" w Jastarni, niestety kawiarni już nie ma. Mam takie małe marzenie, że kiedyś otworzę kawiarenkę w Jastarni i będzie się ona właśnie nazywać "Maleńka" - to będzie miejsce, w którym podawać będę swoje wypieki, będzie się można napić naprawdę dobrej kawy i herbaty, a przede wszystkim spotkać z koleżanką na ploty albo umówić na pierwszą randkę... Tu muszę wspomnieć o mojej Babci Halinie, która pozwalała mi bałaganić w swojej kuchni i piec pierwsze ciasteczka, ciasta. Wychodziły różne, zazwyczaj twarde jak kamień, ale wszyscy musieli je jeść i mówić, że są pyszne, bo zrobiłam je ja - mała Paulina. Z Babcią Paulą chyba już na zawsze będzie mi się kojarzyć pyszna pomidorowa, której nie jadłam od kiedy Babcia odeszła. Dziś poczułam, że nadeszła pora na spróbowanie odtworzenia tego smaku.

Na zupę potrzeba:

3 marchewki
1 pietruszka
pół selera
ziele angielskie
pieprz niemielony
liść laurowy
pół kostki masła (125g)
koncentrat pomidorowy
śmietana kremówka
duży pęczek kopru

Zupę nastawiłam jak zwykły rosół - warzywa, przyprawy i masło zamiast mięsa. Gotowałam aż warzywa zmiękły, dodałam koncentratu, zabieliłam, doprawiłam solą i pieprzem, marchewkę pokroiłam w talarki, a na sam koniec wrzuciłam posiekany koper. Spróbujcie - może i Wam będzie smakować. Smak oceniam na zbliżony do tego jaki pamiętam z dzieciństwa, myślę, że wystarczy poćwiczyć i osiągnę perfekcję.


Więcej tu wspomnień i opowieści niż gotowania, ale co tam - czasem wystarczy zwykła pomidorowa żeby się zrobiło ciepło na serduchu :)

wtorek, 19 czerwca 2012

Wariacja na temat tiramisu

To taki mój pomysł na coś słodko-kwaśnego.
Rabarbarowe tiramisu, myślę jednak, że lepsze byłoby malinowe.

Na 3 porcje:

2 łodygi rabarbaru + cukier do osłodzenia kompotu
1 żółtko
3 łyżki cukru
3 łyżki mascarpone
3 łyżki śmietany 12%
12 biszkoptów typu koci języczek

Kompot najlepiej przygotować dzień wcześniej i schłodzić w lodówce. Ja kroję rabarbar w grube kawałki, zalewam wodą i słodzę do smaku, jak się zagotuje jest gotowy, nie lubię gdy rabarbar rozwala się.



Żółtko ucieram z cukrem na kogiel mogiel, dodaję mascarpone i ubitą śmietanę (nie ubija się jak 36%, ale chciałam żeby nie był ciężki).



Na dno naczynia wykładam rabarbar, na nim biszkopty nasączone kompotem, krem, rabarbar, itd. na wierzchu krem, posypuję go kakao przed podaniem. Pycha :)



Wygląda fantastycznie, choć nie udało mi się tego pokazać na zdjęciu.




Tricolore garganelli con pesto

Włoskie jedzenie zawsze poprawia mi humor... Widzicie - studiowanie jest dla ludzi wyjątkowych,a studiowanie na moim wydziale to już w ogóle. Grozi mi kryminał niedługo... nerwy mi puszczają... ale wracając do włoskiego jedzenia - "sklepowa" bazylia dogorywa już od tygodnia, więc czas ją zjeść :) Postanowiłam zrobić pesto.

Potrzebne są:

krzaczek bazylii
50 g orzeszków pinii (piniowych) lub inne, ale dużo mniej by tylko dodać orzechowego aromatu
parmezan (lub inny podobny, np.: grana padano {tu poczytasz o parmezanie i grana padano})
ząbek, dwa czosnku (w zależności od "mocy")
oliwa extra virgin
sól, pieprz do doprawienia jeśli poczujesz taką potrzebę

Na pewno istnieje jakaś mądra kolejność dodawania produktów, ale ja robię tak: wszystko poza parmezanem i oliwą do blendera, później parmezan (starty lub w kawałku w zależności od poziomu lenistwa) a na koniec powoli oliwa, myślę, że około jednej łyżki. Mieszam z makaronem - tym razem garganelli, posypuję tartym parmezanem i zasiadam do obiadu :) Mniam!











piątek, 15 czerwca 2012

Zazdrosny cytrynowy muffin (Magda Gessler)

... a raczej babeczka.

Czasem nagle bierze mnie ochota na coś słodkiego... zwłaszcza gdy pomyślę, że następny dzień mam spędzić w książkach.

Zrobiłam dziś muffiny z przepisu Magdy Gessler:

300 g mąki
125 g cukru
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
2 łyżki skórki otartej z cytryny
1 torebka cukru waniliowego
200 ml kefiru
2 jaja
110 g masła

W jednej misce wymieszałam suche produkty: mąkę, cukier, proszek, sól i skórkę z cytryny.
W drugiej połączyłam jaja, kefir i roztopione masło.

Następnie wlałam "mokre" produkty do suchych i wymieszałam byle jak widelcem - dokładnie wymieszane ciasto powoduje, że muffiny są twarde i zbite.






Piekłam w temperaturze 200* z termoobiegiem przez 20 minut.





Wg Magdy Gessler powinny być podawane z kleksem bitej śmietany i kandyzowaną skórką cytrynową.

Smacznego!



wtorek, 12 czerwca 2012

...

Masz ochotę na rybę, ale nie chcesz żeby całe mieszkanie, Ty, Twoje włosy i ubrania nią pachniały? Zrób sobie rybę w folii, w piekarniku.

Ja dziś dostałam rano świeżego dorsza. Bardzo lubię takiego z piekarnika z ziołami, cytrynką - pyszna delikatna rybka bez tłuszczu.

To dziecinnie proste: na folii aluminiowej rozprowadzam odrobinę oliwy albo oleju, na to kładę filet z dowolnej ryby. Skrapiam cytrynką, pieprzę, posypuję drobno siekanymi warzywami: marchewka, pietruszka itp., delikatnie solę. Doprawiam tym, co mam pod ręką: czosnkiem, koprem albo natką pietruszki. Zawijam rybę folią w cukierek, szczelnie, zostawiam jej miejsce "do oddechu", wkładam do piekarnika rozgrzanego do 200* na 10-20 minut w zależności od wielkości i grubości fileta. Można tak też przyrządzić całą rybę wkładając w jej brzuch plastry cytryny. Jest to również świetny sposób na grillowanie ryby. Smacznego!







poniedziałek, 11 czerwca 2012

Sernik Magdy Krupskiej

Pyszny, lekki i łatwy włoski sernik z owocami :)

Na spód:

180 g herbatników
100 g masła

Masło rozpuściłam, a herbatniki pokruszyłam. Połączyłam je w blenderze na jednolitą masę przypominającą mokry piasek i wyłożyłam nią dno tortownicy, odstawiłam do lodówki na czas przygotowania masy serowej.





Na masę serową:

250 g ricotty
500 g mascarpone
skórka otarta z jednej cytryny
1 łyżka mąki
3 jajka
125 g cukru

Cukier, żółtka i skórkę z cytryny utarłam na białą masę. Powoli dodawałam serki i mąkę. Białka ubiłam na sztywną masę i delikatnie wmieszałam do masy jajeczno-serowej. Tak przygotowaną masę wylewam na wcześniej przygotowany spód i piekę 45 minut w 180*. Sernik ten wychodzi niski, opada, nie ma się czym przejmować, gdyż...





Do przystrojenia:

500 g owoców, świeżych lub mrożonych (moim zdaniem najlepsze są maliny, ponieważ swoim kwaśnym smakiem dodają charakteru słodkiemu serowi)
cukier puder (ewentualnie)







Torcik bostoński (Nigella)

Spodziewałam się, że będzie bardziej efektowny... jest to jednak moim zdaniem po prostu dobry biszkopt z nadzieniem.
(zdjęcie idealnego znajdziesz tu)

Ciasto:

225 g niesolonego masła, bardzo miękkiego
225 g cukru
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego (do kupienia np. w Marks & Spencer)
4 duże jajka
200 g mąki
25 g skrobi kukurydzianej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3-4 łyżki mleka

Można to przygotować w malakserze: wrzucam wszystko poza mlekiem do malaksera i mieszam do gładkości na koniec dodając mleko tak aby ciasto miało konsystencję gęstej śmietany. Jeśli składniki, a właściwie masło będzie zimne ciasto może wyjść grudkowate, co po upieczeniu nie ma znaczenia jednak może wpłynąć na to jak ciasto urośnie.
Jeśli nie malakser to: ucieram masło z cukrem, dodaję ekstrakt waniliowy, następnie wbijam po jednym jajku za każdym razem dodając po łyżce mąki i mieszając. Dodaję resztę mąki, skrobię kukurydzianą i proszek do pieczenia, a kiedy wszystko się połączy dolewam mleko.

Ciasto przelewam do formy, piekę 35 minut w 180*.

 Krem:

125 ml mleka
125 ml śmietany kremówki
1 laska wanilii lub 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
3 żółtka
50 g cukru
15 g mąki pszennej

Podgrzewam w rondlu mleko i śmietanę (jeśli wybierasz wanilię to razem z wanilią). Doprowadzam do wrzenia i ściągam z ognia. W misce ubijam żółtka z cukrem na kogiel mogiel, później dodaję mąkę. (tu wyskrob z wanilii nasionka i dodaj do tej masy aby dokładnie je wymieszać). Mleczną mieszaninę dodaję do koglu moglu mieszam dokładnie i przelewam z powrotem do rondla podgrzewam na małym ogniu aż masa zgęstnieje. Krem musi wystygnąć, aby nie powstała na nim skorupka wystarczy przykryć ją folią spożywczą z małą dziurką albo zwilżonym pergaminem. Nie należy wkładać tego kremu do lodówki, gdyż jego konsystencja zmienia się wtedy... na glutowatą.

Polewa:

150 ml śmietany kremówki
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
1 łyżeczka masła (niesolonego)
150 g gorzkiej czekolady posiekanej w drobne kawałki

Wszystkie składniki wrzucam do rondelka i doprowadzam do połączenia w ciemną masę. Gdy składniki się połączą ściągam rondelek z ognia i mieszam aż masa trochę zgęstnieje.
Polewa też musi trochę przestygnąć zanim będzie gotowa do użycia.
Moje ciasto znowu wyszło płaskie przez za dużą tortownicę... :(

Ciasto dzielę na dwie części. (Fajny zestaw: rękaw cukierniczy z różnymi nakładkami i taką żyłkę do ciasta można kupić w Ikea za małe pieniążki - poniżej 10zł). Przekładam kremem i polewam ciemną, lśniącą polewą.






Tarta z rabarbarem

Po raz kolejny uprzedzam, że nie mam aparatu... ale tym razem przepis na tartę z rabarbarem :) jak tylko wróci mój aparat do domu wstawię tu przepis na torcik bostoński i sernika Magdy Krupskiej (pyszny włosi sernik z owocami). Wracam do tarty :) Lubię je robić dlatego, że są szybkie, łatwe, efektowne a przede wszystkim smaczne.

Spód najlepiej zrobić wcześniej, acz nie ma takiej konieczności.

Na ciasto potrzeba:

250 g mąki
120 g masła lub margaryny
2 łyżki cukru pudru
1 żółtko
szczypta soli

Zagniatam wszystkie składniki i wykładam na formę do tarty wysmarowaną masłem i posypaną bułką tartą.
Następnie kroję rabarbar (lub inne owoce, za którymi przepadam).


Na wierzch przygotowuję budyń:

500 ml śmietanki kremówki
80 g cukru pudru
porcja cukru waniliowego (lub 1 łyżeczka esencji waniliowej lub 1 nasionka z jednej laski wanilii wyskrobane po zagotowaniu śmietanki)
3 żółtka
łyżka masła
2 łyżki płatków migdałowych (opcjonalnie)

Ucieram cukier z żółtkami, resztę składników zagotowuję w rondelku, a później dolewam do masy z jajek i cukru (czyli koglu moglu :P ). Tą miksturą zalewam rabarbar i wstawiam tartę do piekarnia rozgrzanego do 180* na 45 minut.


i wersja jesienna ze śliwkami (rabarbarowa wygląda równie apetycznie, niestety zdjęcia tego nie oddają):




środa, 6 czerwca 2012

Właśnie skończyłam, obiecuję relację jutro :)

Torcik bostoński z kremem

Dziś wieczorem jak tylko wrócę z ostatnich w tym tygodniu korepetycji (o których jeszcze nie zdążyłam wspomnieć - uczę angielskiego i lubię to tak samo bardzo jak gotowanie) upiekę torcik bostoński - brzmi skomplikowanie, ale jest banalnie prosty! Przekonacie się wieczorem jak w łatwo go przygotować, a jeśli macie ochotę spróbować to zapraszam jutro do Homara :)

Do usłyszenia!

wtorek, 5 czerwca 2012

Przepis na ravioli i żeberka

Ravioli con ricotta e salmone (6 porcji)

czyli o męce wałkowania i późniejszych jego efektach (zakwasach)...

Składniki na ciasto jajeczne na makaron lub ravioli (ok. 400g):

300 g mąki i trochę do posypania
3 średnie jaja
0,5 łyżeczki soli
1 łyżka oliwy extra virgin
(+ jajo ubite do sklejania)

Klasycznie: mąkę przesiałam, dołek, do dołka jaja, oliwa i sół, trochę siły do zagniatania. Ważne: jak ciasto będzie już gładkie należy je jeszcze zagniatać 8 minut (tak rzecze Gino D'Acampo). Dałam mu odpocząć w lodówce 20 minut. Później należy je przepuścić przez wałki urządzenia do wyrabiania makaronu... ja takowego nie posiadam jak już wspomniałam i próbowałam zrobić to zwykłym wałkiem, ale nic z tego nie wyszło... Tu ratuje zwykłe ciasto na pierogi :)

Nadzienie:

750 g ricotty
starta skórka z dwóch cytryn
300 g wędzonego łososia
3 łyżki drobno posiekanego szczypiorku 
sól i pieprz do smaku

Do końcowego przystrojenia:

3 łyżki drobno posiekanego szczypiorku
200 ml oliwy extra virgin

Łososia posiekałam (korzystałam z resztek łososia i wam to polecam  jeśli np. kupujecie łososia żeby zjeść go sobie pokrojonego w plasterki z cytryną i chrzanem to zostawcie kawałki trudne do pokrojenia w zamrażarce, można je potem wykorzystać do pierogów, jakiegoś sosu itp.) ... i razem z pozostałymi składnikami włożyłam do salaterki i wymieszałam widelcem. (ostrożnie z solą!)


Tak przygotowany farsz odłożyłam do lodówki na czas wałkowania ciasta (wstępnie miało być to 10minut). Jeśli wam uda się wygrać walkę z ciastem to łyżeczką nakładajcie farsz na prostokąty wycięte radełkiem i sklejajcie je smarując jajkiem na brzegach. Chyba wiecie jak wygląda ravioli? Kulka farszu w kwadratowym pierożku. Gotujemy w osolonym wrzątku przez 3 minuty. Na koniec na talerzu przyprawiamy solą i pieprzem, szczypiorkiem i oliwą extra virgin. W wersji pierogowej naprawdę warte polecenia :)

Żeberka wieprzowe w kiszonej kapuście

To jedno z dań, co do których miałam ogromne wątpliwości - tłuste żeberka, błe, ale ku mojemu zdziwieniu przepis, który zaraz Wam zdradzę, sprawił, że zakochałam się w żeberkach. Są soczyste, miękkie i praktycznie bez grama tłuszczu!

Składniki:

1 kg żeberek wieprzowych
2 kg kapusty kiszonej
2 marchewki
1 opakowanie kminku niemielonego
przyprawy, które macie na półce

Żeberka należy podzielić na porcje, ja kroję kawałki, w których są 4 kości, doprawiam je tym, co wpadnie mi pod rękę poza solą! Czyli np.: pieprz, papryka, chilli. Tak doprawione żeberka obsmażam na patelni na złotobrązowy kolor. Przekładam do naczynia żaroodpornego, a cały smak, który pozostał na patelni odzyskuję poprzez zagotowanie na niej szklanki, dwóch wody i wlewam to do żeberek. Piekę pod przykryciem w temperaturze 180* przez godzinę w połowie pieczenia przewracając na drugą stronę.

Kapustę, startą marchewkę i kminek dokładnie mieszam. Gdy żeberka piekły się już przez godzinę przykrywam je kapustą i piekę przez kolejną godzinę pod przykryciem. Później pozostaje tylko delektować się ich cudownym smakiem. Można je podawać z ziemniaczkami pieczonymi lub gotowanymi. Pychota! Mięsko rozpływa się w ustach.

Ciasto cukiniowe Flory (Nigella)

Dedykuję ten post Kasi, która jest pierwszą osobą komentującą tego bloga.


Wybaczcie jakość zdjęć, rozkraczył mi się aparat...

Na ciasto potrzebne są:

60 g rodzynek (opcjonalnie)
250 g cukinii (1-2), zważone przed utarciem
2 duże jaja
125 ml oleju roślinnego
150 g cukru
225 g mąki
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
0,5 łyżeczki proszku do pieczenia

tortownica 21 cm

Pierwsze co - rozgrzałam piekarnik do 180*. Rodzynki zalałam ciepłą wodą, aby spęczniały. Cukinie umyłam, wytarłam i starłam na grubych oczkach tarki wprost na sitko, na którym ociekały z nadmiaru wody.
Jajka utarłam z olejem i cukrem na kremową masę. Później dodałam mąkę, sodę, proszek do pieczenia i mieszałam aż do gładkości. Dodałam cukinię i rodzynki .

Piekłam 40 minut, wyjęłam z piekarnika, przełożyłam na kratkę i rozcięłam na pół (można też piec warstwy osobno).



W oczekiwaniu na ostygnięcie przygotowałam nadzienie.

Krem limonkowy/cytrynowy (ok. 350ml):

75 g masła niesolonego
3 duże jaja
75 g cukru
125 ml soku z limonki / cytryny + skórka otarta z jednego owocu

Roztopiłam masło, dodałam resztę składników i gotowałam na małym ogniu aż zgęstniało (uwaga na jaja, trzeba szybko mieszać, aby nie powstały grudki). Odstawiłam do ostygnięcia.

Na wierzch ciasta przygotowałam krem:

200 g gładkiego twarogu (może być np serek philadelphia)
100 g cukru pudru
sok z 1 limonki
2-3 łyżki pistacji lub migdałów

Ser trzeba utrzeć - chyba, że ułatwiacie sobie życie i używacie serka philadelphia, wtedy problem z głowy. Serek wymieszałam z cukrem pudrem i sokiem z limonki i włożyłam na chwilę do lodówki.

Na spód ciasta nałożyłam nadzienie - czyli ten krem limonkowy/cytrynowy, na to położyłam drugą warstwę ciasta, zrobiłam bohomazy kremem na bazie serka i posypałam migdałami.

Ciasto jest naprawdę smaczne, raczej mokre i bardzo syte. Polecam serdecznie i życzę smacznego. Mam nadzieję, że do przyszłego razu uda mi się zakupić mniejszą tortownicę.




Ravioli & ciasto cukiniowe

Ravioli okazało się kompletną porażką, dlatego, że nie jestem w posiadaniu tej cudownej maszyny do rozwałkowywania ciasta makaronowego; byłam przekonana, że wałek i mięśnie mają tę samą moc sprawczą, ale 40 minut wałkowania udowodniło, że jednak nie. Farsz pycha, napchałam nim zwykłe polskie ciasto do pierogów. Jeśli chodzi o ciasto cukiniowe to jest pyszne, wyszło trochę za płaskie ze względu na średnicę mojej tortownicy. Przepis i zdjęcia za jakąś godzinkę, muszę coś zjeść > śniadanie :) Za karę za opóźnienia obiecuję nadrobić przepisem na pyszne żeberka + zdjęcie efektu końcowego :)

niedziela, 3 czerwca 2012

Miało być wczoraj, ale tak się wściekłam, że nie dostałam truskawek, że nawet odechciało mi się pisać... ale za to dziś wieczorem biorę się za ravioli z łososiem wędzonym (przepis z mojej nowej książki kucharskiej). Zobaczymy co będzie... Chciałam zrobić dziś słynne ciasto cukiniowe (nie krzywcie się - przecież marchewkowe albo majonezowe są pyszne ;) ), ale przypomniało mi się, że wywiozłam swoje tortownice do Homara (zapraszam), gdzie piekę codziennie rano. Dziś wieczorem przywiozę je do domu, więc jutro można się spodziewać ciasta :)

piątek, 1 czerwca 2012

Czekoladowo-pomarańczowa fantazja (jeszcze nie) zwieńczona czerwienią truskawek

Postanowiłam dziś, że pozbędę się resztek. Lubię gotować z resztek - to wymaga kreatywności :) Oto co znalazłam w domu:

Od razu uprzedzę krytykę : kto normalny ma taką ogromną resztę pomarańczy i ciastek: wczoraj miałam nieodpartą ochotę zjeść sobie cytrusa, a w sklepie były tylko pakowane w kilogramowe opakowania, więc zjadłam 3 owoce i tyle mi zostało, a te herbatniki to resztka po tym jak robiłam sernika z malinami, na którego przepis też się tu pewnie znajdzie...

Pomyślałam, podrapałam się po głowie i... i wymyśliłam sobie, że zrobię coś na kształt tarty.

Na spód użyłam:

250 gr herbatników (mogą być z czekoladą)
75 gr masła
1 łyżkę skórki otartej z pomarańczy
1 łyżeczkę wiórków czekoladowych

Herbatniki wrzuciłam do blendera... I w taki sposób otrzymałam proszek ciasteczkowy. Dodałam masło i rodzynki, bo lubię, ale nie są konieczne.

Znowu włączyłam blender i uzyskałam prawie tak wilgotną masę jak chciałam, więc dodałam skórkę z pomarańczy, czekoladę wymieszałam i stwierdziłam, że jest jednak trochę za suche, więc dolałam może łyżeczkę passoa'y (może być cointreau albo inny owocowy likier, albo masło oczywiście :) ) Dla ułatwienia: powinno wyglądać jak mokry piasek.

Zaczęłam szukać naczynia do tarty... nie znalazłam, więc wybrałam kokilki. Wrzuciłam na dno, pouciskałam palcami i wstawiłam do lodówki żeby stwardniało.


Czas na galaretkę na wierzch:

250 ml soku z pomarańczy
250 ml wody
1 galaretka (najlepiej żółta albo pomarańczowa... ja użyłam czerwonej bo tylko taką miałam, a jestem leniem no i miało być z resztek)
1 łyżeczka żelatyny (namoczona w wodzie i rozpuszczona w odrobinie wrzątku)

A! Uwaga, bo potrzebne są filety z pomarańczy - połowę użyłam na sok, a drugą część na filety, ale o nich później.

Sok z pomarańczy (razem z ewentualnym miąższem) i wodę zagotowałam i rozpuściłam w tym galaretkę, stwierdziłam, że będzie słabo tężeć więc dodałam jeszcze żelatynę (dlatego od razu o niej wspominam) - wlałam po prostu miksturę, która powstała po jej rozpuszczeniu). Chciałam to wstawić do zlewu z zimną wodą, ale...


Zmyłam to ręcznie (tak, tak - wiem - doba zmywarek i ekologii itd, ale moja zmywarka właśnie była w trakcie "prania") i wstawiłam w końcu garnek z galaretką-to-be do zlewu żeby się ostudziła.
Pozostało przygotować filety z pomarańczy, dziecinnie proste. Odcięłam skórkę z pomarańczy, ale tak żeby pozbyć się również tej białej warstwy - jak to zrobić? Położyć pomarańczę na desce i ścinać skórkę z góry do dołu. Wycięłam fileciki - należy nacinać pomarańczę tuż przy tych takich twardych błonkach i tak otrzymuje się filet :)


Poukładałam na spodach herbatnikowych w kokilkach i jak galaretka zaczęła tężeć to zalałam kokilki do połowy.




Jutro kupię truskawki, pokroję je w ćwiartki, wrzucę na galaretkę i przyozdobię listkiem mięty - jutro efekt końcowy.

Smacznego!